Kombajnzagłupibyzalogować |
Wysłany: Wto 10:33, 06 Cze 2006 Temat postu: |
|
Dobre, dobre, świetne, smutne, okropnie smutne... |
|
Lilka |
Wysłany: Pią 20:31, 02 Cze 2006 Temat postu: Ślizgońskie serce |
|
Wpadłam w takim dziwny nastrój i coś wzięło mnie na napisanie czegoś takiego. Jest to krótkie i niezbyt dobre, ale chciałam coś wreszcie opublikować w FF. Więc zapraszam do czytania!
Ślizgońskie serce
Ile człowiek może cierpieć? Ile nieszczęść, smutku i łez jest przypisanych na jednego człowieka? Dlaczego spotykają nas takie nieszczęścia? Dlaczego innym się układa lepiej, a drugim gorzej? Czy ktoś z niebios wybiera sobie kogoś i znęca się nad nim, mając nadzieje, że powiedzie mu się jak najgorzej? Dlaczego życie jest takie paskudne?
Kolejna srebrzysta łza spłynęła po bladym policzku dziewczyny. Jej blond włosy zasłaniały twarz mokra od wylanych łez. Jej ręce lekko drgały. Ubrana była w uczniowską szatę Hogwartu. Zielone dodatki wskazywały na to, że jest w Slytherinie.
April Mark, tak nazywała się owa dziewczyna, siedziała na krześle, w długim, pustym korytarzu. Na ścianach wisiało wiele obrazów znanych czarodziei, którzy z ciekowością przyglądali się przygnębionej dziewczynie. Znajdywała się w Szpitalu świętego Munga.
Nie lubiła tego miejsca, przyprawiał ją o dreszcze. Z nim wiązały się te najgorsze wspomnienia, o których wolała zapomnieć.
- Panna Mark? – nagle za drzwi wyłonił się młody, piegowaty mężczyzna, który był uzdrowicielem.
April podniosła głowę i spojrzała swoimi pełnymi smutku, szarymi oczami.
- Przykro mi… - uzdrowicielowi trudno było wymówić te słowa, tą straszną prawdę – Nie dało się nic zrobić…
Dziewczyna miała ochotę wyć, histeryzować, ale zagryzła zęby. Jest Ślizgonką i będzie twarda. Nie będzie wiecznie beczeć i użalać się nad sobą. Choć ten moment jest dla niej bardzo trudny, ale i tak wiedziała, że tak się stanie. Przecież nic nie dało się zrobić, już wcześniej była słaba, a co dopiero po tym, co się stało ostatnio.
Wstała z nienawiścią spoglądając na uzdrowiciela.
- To wszystko przez ciebie! – krzyknęła, nikt by nie przypuszczał, że taka delikatna dziewczynka ma taki głosik. – To przez ciebie ona umarła! Jesteś czarodziejem i przecież za pomocą magii powinieneś ją uratować! Co ty robisz w tym szpitalu, jeśli nawet nie umiesz kogoś wyleczyć! Jesteś NICZYM, jesteś…!
- Spokojnie, April – powiedział przyjemny głos za jej pleców, trzymał swoją dłoń na jej ramieniu.
Panna Mark obejrzała się i ujrzała profesora Albusa Dumbledore’a, dyrektora Hogwartu. Lubiła, podziwiała i szanowała go. Miał ten przyjemny błysk w oczach, który dawał jej otuchy. Zawsze ją wspierał i pomagał.
- Witam, panno Mark – powiedział kolejny mężczyzna obracając nerwowo swój cytrynowy melonik, był to Minister Magii, Korneliusz Knot. – Składam kondolencję. Jest mi przykro z tego powodu, to była dobra kobieta. Pamiętaj, że możesz zawsze liczyć na Ministerstwo Magii i na mnie. Jeśli będziesz się źle czuła albo będziesz miała problem, albo będziesz chciała pogadać, zgłoś się do mnie.
April tylko skinęła głową, dalej szokowana tą całą sytuacją.
- Może chcesz jakieś krótkie wakacje albo…? – zapytał troskliwie Knot.
- Nie – odpowiedział za April Dumbledore. – Za chwilę wybierasz się do Hogwartu Błędnym Rycerzem – zwrócił się do Ślizgonki. - Zabierz swoje rzeczy, już idziemy.
Minister miał dość zdziwioną minę, ale nie chciał sprzeciwiać się Albusowi. Dziewczyna posłusznie poszła za dyrektorem i ministrem.
Zaczął się kolejny rozdział w jej życiu. Teraz musi radzić sobie sama i odkryć tajemnicę jaką skrywa jej życie. |
|